Damavand relacja
Do Damavandu przymierzałem się długo. Jeszcze przed pierwszą wizytą w Iranie urzekł mnie jej charakterystyczny, stożkowaty kształt, przypominający japońską górę Fuji. Wówczas przygotowywałem się do zwiedzania miast i pustyń, wyprawa w góry nie wchodziła w grę. Udało mi się dotrzeć do podnóży wulkanu, zrobić małe rozeznanie i utwierdzić w przekonaniu, że za rok wracam z jednym celem – wejść na szczyt Damavand.
Przed wyjazdem poświęciłem kilka tygodni na tradycyjny trening kondycyjny – bieganie + polskie góry. Damavand nie przedstawia trudności technicznych, nie jest silnie oblodzony (latem), nie natkniemy się tam na duże ekspozycje. Największym wrogiem jest wysokość. Dla osób nie mających doświadczeń z chorobą wysokogórską może czynnik rujnujący całe przygotowania i uniemożliwiający zdobycie szczytu. Jako że Damavand można porównać trochę do Babiej Góry (odosobniony szczyt o stożkowatym kształcie, narażony na silne wiatry i gwałtowne zmiany pogody, często na szczycie temperatura jest o wiele niższa niż kilkaset metrów niżej), szczególnie polecam tą górę przed wyjazdem do Iranu 🙂
Niedziela, 28.09.2014, Teheran
Decydując się na podróż do Iranu samolotem, najprawdopodobniej wylądujemy w Teheranie na międzynarodowym lotnisku Imama Khomeiniego (IKA). Tanią opcją może być podróż tureckimi liniami Pegasus. W zależności od tego, w której części Polski mieszkacie, do wyboru są dwie opcje przelotu: Berlin-Stambuł-Teheran i Lwów-Stambuł-Teheran. Koszt przelotu w obydwie strony nie powinien przekroczyć 1000 PLN. Najlepszą mapą Iranu jest moim zdaniem ta wydawnictwa Reise.
Z lotniska do centrum Teheranu musimy pojechać taksówką, jedyny autobus kursujący do miasta został zlikwidowany „z braku chętnych”. Korporacje taksówkarzy całkowicie opanowały to miejsce, są wyjątkowo dobrze zorganizowani. Oficjalny koszt taksówki wynosi 500000 rial za auto (+/- 50 PLN), targować się można, a nawet trzeba. Dobrym pomysłem jest poczekanie na innych podróżnych i podzielenie ceny przejazdu między siebie. Ja za kurs powrotny na lotnisko wytargowałem cenę 350000 rial. Najlepszym miejscem na szukanie transportu powrotnego z centrum jest lotnisko krajowe Mehrabad. Dojedziemy tam metrem – do stacji Maidan-e Azadi, a potem pieszo 2km lub savari (dzielona taksówka) za 10000 rial (+/- 1PLN).
Teheran jest olbrzymim, głośnym, przeludnionym, bardzo chaotycznym i brudnym od spalin miastem. Od nadmiaru zanieczyszczeń i silnego słońca szybko puszcza mi się krew z nosa. Ciężko się tutaj zregenerować po długiej podróży. Polecam Wam wymienić walutę, zrobić zapasy żywności (ceny i kursy są najkorzystniejsze w stolicy) i jak najszybciej jechać dalej, np. do Polur.
Ważna uwaga na marginesie, w Iranie ciężko kupić czekoladę w tabliczce – nie ma problemu z dostępnością Snickersów i kruchych ciasteczek, ale jeśli cenimy sobie czystą, gorzką czekoladę jako bombę energetyczną, zabierzmy ją lepiej z Polski. Podobnie rzecz ma się z suchymi kabanosami i wszelkimi kiełbasami, muzułmanie świni nie jedzą, więc nie dostaniemy takich specjałów w żadnym lokalnym sklepie. Jako że kabanosy, jajka na twardo i gorzka czekolada stanowią główną część mojej diety w górach, większość prowiantu przywiozłem ze sobą. Inaczej rzecz ma się ze sprzętem turystycznym, w schroniskach widziałem Irańczyków z plecakami Deutera i w polarach Salewy. W Teheranie, a także dalej w schroniskach możemy bez problemu kupić sprzęt górski.
Zmęczony po podróży i wyczerpany nawigacją przez miasto, szybko zasypiam w tanim hotelu. Sporo ich w okolicy placu imama Khomeiniego. Tego dnia w Teheranie było 28 stopni, bezchmurnie, głośno i brudno.
Poniedziałek, 29.09.2014, Polur
Budzę się przed 8:00 z lekkim bólem głowy. Zmęczenie, stres czy ten upał? Mam cały dzień na dotarcie do miasteczka Polur, i dalej do Camp1 na wysokość 2270m.n.p.m. Nie spiesząc się jem solidne śniadanie i przebijam przez miasto na dworzec wschodni (Terminal-e Shargh). Dotrzeć tam można metrem do stacji Tehranpars i dalej łapiąc savari do dworca za 10000 rial.
Metro w Teheranie to temat na osobną opowieść. Z jednej strony bardzo ułatwia komunikację i orientacje w mieście, w którym gubią się nawet taksówkarze. Dodatkowo jest bardzo tanie, nawet jak na warunki irańskie, jeden przejazd to równowartość 50gr. W godzinach szczytu trzeba liczyć się z niesamowitym tłokiem, wtedy podróż metrem z wyładowanym plecakiem to prawdziwe wyzwanie. Dodatkowo w na co dzień miłych i kulturalnych Irańczyków w metrze wstępuje szaleństwo – pchają się do drzwi pociągu taranując się nawzajem. Kobiety jeżdżą osobnymi wagonami.
Z dworca wschodniego o godzinie 10:00 planowo odjeżdża autobus w kierunku Amol, przejeżdżający przez Polur. Cena biletu wynosi 90000 rial (9 PLN). Zwracam uwagę na słowo planowo – autobusy w Iranie zazwyczaj odjeżdżają z opóźnieniem, pół godziny to standard i nie ma się czym denerwować. Turystów z Europy poznać wówczas można po nerwowym spoglądaniu na zegarek 🙂 Autobus do Polur jedzie bardzo wolno, trasa prowadzi wysoko przez góry. Po drodze czeka nas co najmniej jeden przystanek na posiłek, herbatę, toaletę i… chłodzenie silnika autobusu.
Teheran położony jest na wysokości mniej więcej 1400m.n.p.m, do pokonania mamy ponad 800 metrów przewyższenia. Ważna uwaga, pamiętajcie żeby zwrócić kierowcy kilkakrotnie uwagę gdzie chcemy wysiąść! Polur to malutka wioska, mało kto tam się zatrzymuje. W ubiegłym roku mój kierowca zapomniał zatrzymać się w Polur – a że droga jest w tamtych stronach wyjątkowo kręta i wąska…
…następną okazję do wysiadki miałem po 50 kilometrach.
Wysiadam w Polur po 2 godzinach jazdy – kierowca zostawia mnie na głównym skrzyżowaniu prowadzącym dalej do miasteczka. Figura wspinacza na cokole nie pozostawia wątpliwości, w którą stronę do schroniska (Camp1).
Już z oddali widać, że Damavand jest wulkanem drzemiącym, a nie wygasłym – nad szczytem unoszą się obłoki dymiącej siarki, tzw. fumarole. Potencjalnie aktywny, Damavand nie wybuchł w nowożytnej historii (ostatni raz około 7300r lat temu) i nie ma takiego zagrożenia na najbliższe lata.
Ze skrzyżowania do Camp1 są 2 kilometry, postanawiam zrobić je pieszo na rozgrzewkę. Pogoda jest wyśmienita, jest ciepło, bezwietrznie i bezchmurnie, temperatura w okolicach 25 stopni. W końcu mogę odetchnąć pełną piersią, powietrze jest dużo czystsze niż w Teheranie i nieco bardziej suche. Takie ‘górskie’.
Po dotarciu do Camp1 szybko zostaję zauważony najpierw przez lokalne psy, potem przez obsługę i przy herbatce dopełniam formalności. Atmosfera jest miła, choć panowie ewidentnie zainteresowani są dolarami, a nie udzielaniem porad jak najlepiej zaatakować górę. Permit na górę dla obcokrajowców kosztuje 50$ i nie da się go raczej uniknąć. O pozwolenie pytany byłem kilkakrotnie w każdym ze schronisk. Z drugiej strony turyści atakujący Damavand są ważnym źródłem zarobku dla lokalnej społeczności, dlatego nie warto kryć się przez strażnikami i próbować uniknąć tej opłaty. Nocleg w Camp1 w sali wspólnej to 120000 rial + 40000 rial prysznic (w sumie +/-16 PLN). Schronisko w poniedziałek jest puste, zapełnia się ludźmi w irański weekend a zatem czwartek-piątek.
W schronisku znajduje się niewielki i wiecznie zamknięty sklepik, można kupić wodę, konserwy i słodycze. Ceny zaskakująco niskie. Dostępny także sprzęt sportowy (kurtki). Kartuszy z gazem nie widziałem. Sal wspólnych jest kilka, wszystkie czyste. Łazienki także zadbane, bardzo prosta kuchnia z lodówką i kuchenką gazową.
UWAGA! Na wodę kranową w Polur – zarówno ja, jak i spotkani na szlaku Niemcy mieliśmy problemy żołądkowe po wypiciu tutejszej kranówy – pijcie tylko wodę butelkowaną!
O godzinie 13:00 jestem umyty, najedzony i pełen werwy do dalszego zwiedzania. W ramach aklimatyzacji postanawiam pieszo wyruszyć asfaltową drogą do skrzyżowania, z którego dalej do Camp2 prowadzi droga szutrowa. Droga jest monotonna, prowadzi lekko w górę.
Po ponad godzinie marszu z drogi zgarnia mnie kierowca ciężarówki. On jeszcze nie wie, że na turystach można dobrze zarobić. Częstuje herbatą, chlebem i życzy na migi szczęścia w zdobywaniu szczytu. Spotkania z ludźmi nieskażonymi cywilizacją to najprzyjemniejsze momenty każdego wyjazdu. Jestem na skrzyżowaniu. Ciężko przegapić to miejsce, to tutaj rozrzuconych jest kilka blaszanych domów- kontenerów i parę namiotów. Możliwe jest wypożyczenie samochodu terenowego, który zawiezie nas i bagaże do Camp2.
Dla zainteresowanych – koszt samochodu terenowego z Camp1 do Camp2 to 700000 rial, koszt taksówki tylko do skrzyżowania to 200000 rial. Ja z oferty nie korzystałem, wolałem łapać transport bezpośrednio przy drodze. Z Polur do skrzyżowania najczęściej podrzucali mnie ludzie bezpłatnie, raz zapłaciłem taksówkarzowi 50000 rial. Pieszo droga jest teoretycznie do zrobienia w 2 godziny, ale moim zdaniem nie warto tu zużywać sił. To zwykła asfaltówka, nie jesteśmy jeszcze na ‚prawdziwym’ szlaku. Ja tą trasę pieszo przeszedłem tylko w jedną stronę pierwszego dnia, aklimatyzując się na 2200-2500m.n.p.m.
A więc skrzyżowanie i wreszcie konkretnie do góry, idę w stronę drugiego obozu, gdzie położony jest meczet, a także blaszana buda z możliwością bezpłatnego noclegu. Nie ma jednego oznaczonego szlaku, można iść drogą szutrową dla terenówek, ale ona strasznie kluczy, można iść też ‘na krechę’ kierując się na azymut i jest to w praktyce najlepsze i najłatwiejsze rozwiązanie.
Dla mnie największym problemem były bardzo agresywne psy pasterskie, widząc stado owiec czy koni lepiej od razu nadłożyć drogi i ominąć je szerokim łukiem. Miałem raz przyjemność stanięcia z rozszalałymi psami oko w oko i nogi miałem jak z waty. Dosłownie żegnałem się z życiem, zwłaszcza że pasterze nie są w ogóle zainteresowani losem zaatakowanego turysty. Przewodnicy twierdzą, że najlepszą strategią jest po prostu zdecydowanie iść przed siebie i nie zwracać na psy uwagi. Raz spróbowałem, pies oszalał ze wściekłości i był bardzo bliski ugryzienia mnie. Od tego momentu wolałem tchórzliwie kluczyć i omijać stada 😀
Droga do Camp2 bez plecaka zajmuje 1:15, z plecakiem 1:30 wliczając czas na nadkładanie drogi i poszukiwanie właściwego szlaku. Idąc w górę przecinam kilkakrotnie szutrową drogę, i przedzieram się przez wysuszone o tej porze roku kolczaste małe krzaczki, wieczorem przez pół godziny będę wyciągał powbijane kolce ze skarpet. Z tego powodu już na tej wysokości warto rozważyć ubranie wysokich butów, mimo wysokiej temperatury. Ja ten odcinek pokonywałem w półbutach i ze względu na te osty komfort marszu był przeciętny. Dodatkowo droga jest bardzo sucha i pylista, noga łatwo obsuwa się na kamieniach i w piachu.
W odległości widzę Camp2 Goosfand Sar z charakterystyczną sylwetką meczetu, jednak nie decyduję się dalszy marsz, chcę spokojnie wrócić za dnia do schroniska. Na dziś wystarczy mi wrażeń, zawracam i łapię stopa do Polur. Tam raczę się niezłym kebabem, robię ostatnie zapasy i o 20:30 kładę się spać w Camp1. Jestem w przeciętnej formie po wypiciu wody z kranu, a może zaczynam odczuwać wysokość? Jednak poza kilkoma głębszymi oddechami po drodze do meczetu nie czułem żadnych objawów związanych z przebywaniem na znacznej wysokości. Może to dlatego, że poprzednie 2 tygodnie spędziłem podróżując po Iranie, który niemal w całości położony jest na wysokim płaskowyżu.
Pomogłem? Zainteresowałem? Doceniasz to, co robię? Podziękuj mi osobiście dołączając do grona fanów na Facebooku - dla Ciebie to jedno kliknięcie, u mnie tyle radości :)
A jeśli jesteś dopiero pierwszy raz na blogu, to najlepiej zacznij od TEJ STRONY
Siema Bardzo fajna relacja. Za tydzień mam lot do Iranu przez co kilka pytań na temat Damavandu poniżej: 1. Jest on osiągalny dla osoby mało doświadczonej? Za sobą z wysokich szczytów mam tylko Fuji (3776m), poza tym wszystko poniżej 3000m. Czy zdrowym rozsądkiem jest się pchać na taką wysokość bez wcześniejszego przygotowania? 2. W jaki sposób mogę się przygotować do… Czytaj więcej »
Cześć 1. Jak z Twoją kondycją? Damawand nie jest trudny technicznie, jedyna przeszkoda to właśnie wysokość. Jeśli nie masz doświadczenia z wysokością to radzę przeznaczyć odpowiednio dużo czasu na aklimatyzację żeby poznać reakcję organizmu na zmniejszoną ilość tlenu. Jak czułeś się na Fuji? Jak wysoko spałeś? 2. Iran jest położony wysoko, nawet Teheran. Proponuję pojechać do Polur i przed atakiem… Czytaj więcej »
Bądźmy szczerzy – sportowego trybu życia nie prowadzę ale przez ostatnie 4 miesiące podróżowałem z 20kg plecakiem. Na Fuji nie czułem żadnych dolegliwości poza zamarzaniem na szczycie 🙂 Nie spałem na Fuji tylko urządziłem sobie bullet climbing. Wchodziłem w nocy z odpowiednimi przerwami na stacjach i rano zszedłem. Treking na Fuji zaczyna się jak dobrze pamiętam od 2500
Czołem. Zostaałem namówiony na wyprawę na Damavang na przełomie Września i Pażdziernika 2016. Stąd moja wizyta na Twoim blogu. Chciałbym dopytać o śpiwór jaki powinienem zabrać ze sobą. Mam TROMS’a z FJ temperatura T max: 16 °C; temperatura T comf: 1°C; temperatura T lim: -5 °C. Zdażyło mi się spać w nim zimą pod namiotem przy minus 17 stC na… Czytaj więcej »
Cześć! Przede wszystkim: masz zamiar spać pod namiotem czy w schronisku?
Pod namiotem. Na jakimś thermarest’cie ew małym lekkim materacu. Na sobie tylko bieliznę termo, czapka, luźne ciepłe skarpety. Sorry powinienem to wpisać w pierwszym poście.
Na przełomie września i października temperatura nocą spada pod trzecim schroniskiem poniżej zera. Dwa lata temu było to -2, -3 stopnie, tragedii nie było. Wówczas Twój śpiwór wystarczy, zwłaszcza że jak piszesz masz dużą tolerancję na zimno. Mimo wszystko góry są nieprzewidywalne. Dlatego polecam: 1) Sprawdź prognozę pogody przed wyjazdem, żeby potwierdzić jakie warunki zastaniesz na Damavand. Polecam http://www.mountain-forecast.com/peaks/Damavand/forecasts/5670 2)… Czytaj więcej »
Czołem! Dzięki wielkie za cenne informacje. Jeśli wyprawa dojdzie do skutku dam znać jak się ta cała historia skończyła 🙂
Cześć! Wybieramy się do Iranu, na Damavand. Przeczytałam Twoją relację, jest świetna, bardzo przydatna. Mam jeszcze kilka pytań: 1. Kijki – brać czy nIe? 2. Wysokie buty? czy da się wejść w niskich i stuptutach? nie chce mi się targać wysokich, czy rzeczywiście nogi zapadają się w pyle, żwirze? 3. Kurtka zimowa? brać? czy wystarczy softshell i polar? To będzie… Czytaj więcej »
Hej! 1. A zazwyczaj korzystasz z kijków? Ułatwiają Ci marsz? Na Damavandzie trzeba sporo się nachodzić – podejście nie jest strome, ale dość długie. Jeśli chcesz odciążyć kolana, kijki mogą być dobrym pomysłem. Z kolei na szczycie bardzo wieje, wiatr może dosłownie zwalać z nóg. Wtedy też wszystko zależy od techniki – ja wolałem iść skulony, podpierając się rękoma, ale… Czytaj więcej »
Dzieki za cenne informacje! Znacznie dokladniejsze, niz jakie bylem w stanie znalezc gdziekolwiek indziej 🙂
Czekam na wrażenia z wyprawy! Udało się?!
Pełni podziwu:))))