Przyzwyczajony do rozkładów jazdy i punktualności Europejczyk przeżyje zapewne w Boliwii szok. Mnogość środków transportu, pozorny chaos, więcej niż ciężkie warunki drogowe przyprawić mogą o zawrót głowy. Okrążony przez naganiaczy krzyczących ze swoich okienek na dworcu autobusowym. Atakowany przez nachalnych taksówkarzy na ruchliwym skrzyżowaniu ulic. Zawieszony kilkadziesiąt metrów nad ziemią w chybotliwym wagoniku kolejki linowej. Przeskakujący z wagonu na wagon na pustynnym cmentarzu lokomotyw. W każdej z tych sytuacji to turysta jest ofiarą, a przewoźnik drapieżnikiem. Przynajmniej do czasu zrozumienia zasad organizujących transport w Boliwii.
Międzymiastowy transport w Boliwii
Transport międzymiastowy w Boliwii opiera się przede wszystkim na autobusach. Transport lotniczy i kolejowy jest słabo rozwinięty. Szczególnie ograniczona sieć połączeń lotniczych zaskakuje, biorąc pod uwagę ukształtowanie terenu i olbrzymie odległości pomiędzy poszczególnymi miastami Boliwii. Ale po kolei.
Autobusy w Boliwii są tanim i stosunkowo bezpiecznym środkiem transportu. W większych miastach autobusy odjeżdżają z dworców autobusowych, zatrzymując się na kolejnych przystankach przy głównej drodze. W mniejszych miastach rolę dworca autobusowego pełnić może plac w centrum miasta bądź główna aleja.
Jak kupić bilet?
Autobusy przynajmniej w teorii mają swój rozkład jazdy. Bilet kupić można z wyprzedzeniem lub tuż przed odjazdem. Wchodzącego na dworzec autobusowy Europejczyka zaskoczy zapewne brak centralnej kasy biletowej. Bilety kupujemy bezpośrednio od przedstawicieli przewoźnika, z osobnych okienek biletowych. Każdy przewoźnik ma własne stanowisko biletowe, własną informację, w końcu własną obsługę, która głośnym nawoływaniem obwieszcza najbliższe odjazdy i za wszelką cenę stara się przyciągnąć uwagę podróżnego. Stanowisk pośredników na dworcu jest kilkanaście – kilkadziesiąt (!) co daje pewne wyobrażenie o hałasie i chaosie uderzającym turystę wchodzącego na dworzec po raz pierwszy.
Jakby tego było mało, co bardziej obrotni przewodnicy wysyłają w bój o pasażera mobilnych sprzedawców biletów. Mobilni sprzedawcy czekają jeszcze przed wejściem na dworzec i sprzedają bilety „z ręki”, bez konieczności podchodzenia do kasy biletowej. W ten sposób kupimy bilety na właśnie odchodzące kursy. Autobus zgodnie z rozkładem odjeżdża za minutę a my dopiero kupujemy bilet od mobilnego sprzedawcy? Bez obaw! Mobilni wyposażeni są w telefony bezpośrednio do kierowcy autobusu informując go, czy i ile dodatkowych biletów sprzedali przy wejściu. Po otrzymaniu wiadomości, kierowca opóźnia odjazd autobusu czekając cierpliwie aż spóźnieni podróżni wskoczą na pokład.
Centralna informacja
Przestraszeni? Zagubieni? Spokojnie – na większych dworcach autobusowych poza stanowiskami pośredników znajdziemy dwa okienka „centralne”, przeznaczone dla podróżnych wszystkich przewoźników. Pierwszym okienkiem jest informacja. Na dworcu autobusowym w La Paz jest to pierwsze stanowisko po wejściu na halę, w innych miastach z lokalizacją informacji bywa różnie. W okienku informacji otrzymamy wytyczne co do najbliższych odjazdów w interesującym nas kierunku, a także zaskakująco precyzyjne wskazówki dotyczące wyboru przewoźnika i rozkładu jazdy.
Warto podkreślić, że informacja dworcowa zachowuje bezstronność – nie faworyzuje żadnego przewoźnika. Na pytanie, którą firmę wybrać, by dojechać do punktu X, otrzymywałem odpowiedź: „wszystkie są równie dobre”. Tutaj uwaga! W bardziej turystycznych miastach Boliwii przedsiębiorczy przewodnicy organizują własne „punkty informacji”, które nie są ani bezstronne, ani specjalnie pomocne w znalezieniu optymalnego połączenia. Podchodźcie ze zdrowym sceptycyzmem do dużych napisów w języku angielskim „TOURIST INFORMATION”. Lepiej poszukać tego hiszpańskojęzycznego odpowiednika dla zwykłych pasażerów.
Cama czy semi-cama?
Wybór trasy i przewoźnika to dopiero pierwszy etap kupna biletu. W Boliwii miejsca w autokarze na kursach dalekobieżnych dzielone są na klasy. Także autokary (nawet tego samego przewoźnika) różnią się między sobą poziomem komfortu i szybkości jazdy. Coś jak w przypadku pierwszej i drugiej klasy w tym samym pociągu oraz różnicy pomiędzy ekspresem a osobówką.
Biorąc pod uwagę duże odległości i trudne ukształtowanie terenu, podróż autobusem zająć może 6, 12 a nawet kilkadziesiąt godzin! Dlatego wybór odpowiedniej klasy biletu i miejsca w autokarze jest kwestią kluczową.
Na dłuższych trasach wybierać możemy pomiędzy miejscami cama oraz semi-cama. Cama oznacza miejsca rozkładane do pozycji leżącej (165°-180°). Są to najdroższe miejsca, najczęściej położone na dolnym pokładzie autobusu. Autobusy cama oznaczane są jako VIP. Semi-cama to miejsca półleżące (140°-165°), również zapewniające duży komfort podróżowania. Nie pozwolą przespać całej nocy, pozwolą w miarę wygodnie przetrwać daleką podróż. Autobusy różnią się także między sobą poziomem obsługi pasażera – te najlepsze mają na pokładzie stewardów serwujących przekąski i napoje.
Przygotowanie do dalekiej podróży
Osobiście na najdłuższych trasach radzę wybierać opcje VIP (cama). Ceny biletów w Boliwii są niskie jak na polską kieszeń, w związku z tym warto pozwolić sobie na odrobinę luksusu. Podróżując nocą (a większość kursów dalekobieżnych kursuje nocą) i tak oszczędzamy pieniądze za nocleg. Przespana noc pozwoli nam się zregenerować i aktywnie rozpocząć kolejny dzień. KONIECZNIE upewnijcie się, że na pokładzie autobusu znajduje się działająca toaleta – postoje na trasie są nieregularne i rzadkie.
Równie ważne jest przygotowanie do drogi – na pokład autobusu zabierzcie ze sobą ciepłą odzież (nocą bywa przenikliwie zimno), zatyczki do uszu (czemu kierowca znowu puścił film na cały regulator?!) oraz prowiant (butelka wody i kanapka to minimum).
Centralna opłata
Gdy skołowanemu turyście udało się w końcu kupić bilet na właściwą trasę i kurs, uradowany pobiegnie w stronę stanowisk, z których odjeżdżają autobusy. Tutaj kolejna niespodzianka! Wyjeżdżając z dworca autobusowego należy uiścić dodatkową opłatę. W Boliwii na dworcach autobusowych obowiązuje opłata za skorzystanie z dworca, tzw „derecho de uso”. Opłaty dokonuje się w osobnym okienku, potwierdzenie zapłaty przypinane jest do biletu na autobus. Bilet bez derecho de uso jest nieważny.
Uważnie oglądającym każdą wydaną złotówkę, a właściwie każdego boliviano, zasugerować mogę wsiadanie na przystanku miejskim, poza dworcem autobusowym. Unikniecie w ten sposób opłaty derecho de uso. A że autobus może być pełny i się nie zatrzymać? Nie ma ryzyka, nie ma zabawy…
A na drugiej stronie poczytacie o cmentarzysku lokomotyw, lotnisku w szczerym polu i o przedziwnym transporcie miejskim. Jak to się stało że kolejka linowa zastąpiła metro w największym mieście Boliwii? Transport w Boliwii pod lupą.
Pomogłem? Zainteresowałem? Doceniasz to, co robię? Podziękuj mi osobiście dołączając do grona fanów na Facebooku - dla Ciebie to jedno kliknięcie, u mnie tyle radości :)
A jeśli jesteś dopiero pierwszy raz na blogu, to najlepiej zacznij od TEJ STRONY
Cześć. Dzięki za ciekawy artykuł, brakowało mi takich informacji o transporcie w Boliwii bo planuję zwiedzić trochę ten kraj i Peru. Póki co jeżdżę trochę po La Paz. I w moim subiektywnym odczuciu Micro to najgorszy środek transportu – kierowca to może i dba, ale tylko o swój fotel, bo reszta klei się od brudu, a zapachy też takie sobie.… Czytaj więcej »
Może źle trafiłeś? Daj im szansę! Pozdrawiam też i udanego.
Kilka uwag do Twojego tekstu -Istnieją trasy, gdzie jedzie sie trzy dni (oczywiscie jak nie wydarzy się nic niespodziewanego) -nie ma na dworcach opłaty „wywozowej”, tylko za „skorzystanie z dworca”. Jest ona stała, niezależna od destynacji. Pobierana jest w różny sposób (kupno w okienku, przy wyjściu na stanowisko, a nawet bezpośrednio w autobusie wyjeżdżającym już z dworca). -Boliwia straciła wybrzeże… Czytaj więcej »
Cześć Krzysiek, Dziękuję za szczegółowe uwagi do tekstu, bardzo cenię sobie takie komentarze! Boliwia oczywiście straciła nadmorską część terytorium na rzecz Chile, poprawiam ten błąd. Uściślę też stawki minibusów, nie wiem czemu Zona Sur potraktowałem już jako osobne miasto (może dlatego, że jest tak odmienna od centralnego La Paz?). Co do opłaty wywozowej nie zgodzę się – pani pobierająca opłatę… Czytaj więcej »
1) Serio, nie mam pojęcia co Ci Pani nagadała. W Boliwii na dworcach autobusowych obowiązuje opłata za skorzystanie z dworca, tzw „derecho de uso”. Tu masz przykładowy artykuł, o terminalu w El Alto: http://www.paginasiete.bo/sociedad/2016/1/5/terminal-altena-opera-consenso-transportistas-82417.html. Zresztą ta opłata to nie jest wyłącznie boliwijski zwyczaj, obowiązuje w wielu krajach Am. Płd. 2) W La Paz spędziłem już łącznie z rok czasu, a… Czytaj więcej »
Bardzo dziękuję – wydajesz się być kopalnią wiedzy o tym fascynującym kraju !
Doczytam i uzupełnię wpis w najbliższym czasie.
Kopalnia wiedzy, to może trochę przesadzone, ale jestem z Boliwią związany od kilku lat, a aktualnie tu mieszkam. Śledzę w miarę możliwości, to co pojawia się w polskojęzycznym internecie i staram się korygować nieścisłości czy nieprawdę. Boliwia jest wciąż mało znana i dużo błędnych informacji jest potem powielanych. Żeby nie było – można natknąć się na wiele strasznych gniotów na… Czytaj więcej »
Raz jeszcze dzięki za poświęcony czas i uwagi. Jak będziesz miał trochę czasu, chętnie przeprowadziłbym z Tobą mini-wywiad o realiach życia w Boliwii 😉
Pozdrawiam!
Nie ma problemu, jak wolisz na żywo, to w listopadzie już będziemy w Polsce, może się uda jakieś piwko wypić.
P.S.
Wybieramy się do Cobijy, więc sprawdzałem przejazdy. Obiecują dojazd z La Paz w 50 godzin.
Haha to powodzenia na trasie ! I do zobaczenia w Polsce.
Nieźle, warto mieć na uwadze, że nie wszędzie transport jest jak u nas. Zazdroszczę przygody w Boliwii 😉
pozdrawiam
Pozdrawiam też i zapraszam jak najczęściej 😉
Aha i zapomniałam dodać, że krzykacz przez pół godziny informował otoczenie, że „autobus do Potosi właśnie odjeżdża!!” 🙂 Boliwia ma swój urok 🙂
O tak, krzykacz w Boliwii potrafi być bardzo głośny i wytrwały. Do dziś dźwięczy mi w uszach jego powtarzane jak mantra: „POTOSI YAAA SALEEEEE!!!” 😀 😀
haha taka praca 😀
Tytuł oddaje wszystko – jednocześnie Boliwia jest piękna 🙂
Hmm, zawsze mnie zastanawiają te siedzenia: jak jest pełen autobus, to jak to działa? W końcu ktoś za nami siedzi… Każdy łamie nogi osobie z tyłu?:D
Szaleństwo z tym transportem, ale może to i jego urok:)
Odstępy między rzędami siedzeń są dużo większe niż w standardowym autobusie, nawet całkowite rozłożenie siedzenia nie przeszkadza zbytnio osobie z tyłu.
Przeczytałam i nabrałam ochoty na podróż do Boliwii. A tu jeszcze czeka Argentyna, kilka państw w Azji i jeszcze sporo regionów w Europie. Ech, wiecznie ta lista miejsc do zobaczenia jest taka długa, a ta, które się już widziało króciutka. No i żeby jeszcze w danym miejscu trochę pobyć a nie tylko wpaść na chwilę 🙂
To chyba dobrze, że nie jesteśmy w stanie obejrzeć wszystkiego 😉