W większości przewodników przeczytacie dokładnie to samo – Lima, stolica Peru, jest miejscem mało ciekawym, zatłoczonym, hałaśliwym, niebezpiecznym… przemieszczać się po Limie można tylko taksówkami, a poza bogatą dzielnicą Miraflores i nocnymi imprezowniami nie doświadczymy tu wiele ciekawego.
Bardzo lubię takie miejsca – wielomilionowe, chaotyczne metropolie unikane przez turystów i lekceważone przez przewodniki. Miasta, w których stłoczona rzesza ludzi usiłuje po swojemu kreować rzeczywistość, wymykając się szarej codzienności, odpoczywając po kolejnym męczącym dniu. Stolice, gdzie najmniejszy park staje się oazą spokoju, okazją do ucieczki przed wszechogarniającym hałasem. Zaułki, w których artyści uliczni tworzą sztukę nie pod turystów, a pod mieszkańców.
Zapraszam do Limy po godzinach.
Lima – miasto na pustyni
Pustynny klimat Limy to prawdziwe przekleństwo stolicy Peru. Pomimo położenia nad samym brzegiem oceanu, w Limie deszcz jest zjawiskiem bardzo rzadkim. Przez większą część roku miasto zmaga się z problemem suszy – wysycha jedyna rzeka Rimac, na ulicach zalega kurz i pył. Przelotne popołudniowe lub wieczorne mżawki to wszystko, na co mogą liczyć zmęczone upałem rośliny i ludzie. Sytuację dodatkowo pogarsza duża wilgotność powietrza, który potęguje poczucie gorąca.
Lejący się z nieba ukrop, zakurzone ulice i duszne powietrze stanowią dopiero tło zmagań w miejskiej dżungli, w jaką przekształca się Lima w godzinach szczytu. Chaos i poczucie osaczenia potęguje ruch uliczny, warczenie silników i nieprzerwany jęk klaksonów. Podróż samochodem przez centrum Limy przeradza się w walkę o przetrwanie.
Spokojni i małomówni w kontaktach międzyludzkich Peruwiańczycy za kółkiem zmieniają się nie do poznania. Klaksonem wymuszają pierwszeństwo przejazdu, klaksonem przeganiają pieszych ignorując światła i pasy, klaksonem obwieszczają zmianę pasa ruchu. Klaksonem…. Ulice w godzinach szczytu toną w spalinach i wszechobecnym dźwięku klaksonu. Dla europejskiego ucha i nosa to zabójcza mieszanka.
Parque Juana Alarco de Dammert – uliczna żonglerka
Wycieczkę zaczynamy późnym popołudniem, gdy upał miasta nieco łagodnieje. Na podobny pomysł wpadła spora część populacji tej ponad 7-milionowej metropolii: Parque Juana Alarco de Dammert pęka w szwach. Ten położony w centralnej części Limy park jest prawdziwą oazą w miejskiej dżungli. Położony bardzo blisko ważnych węzłów przesiadkowych, niedawno odrestaurowany park jest popularnym miejscem na krótki spacer, na odpoczynek na ławce, lekturę książki.
Limańczycy podkreślają względną ciszę i względne bezpieczeństwo w strzeżonym przez policjantów parku – wartości, których tak bardzo brakuje na zatłoczonych ulicach…
Wieczorem park we władanie przejmuje młodzież. Pod przepięknym budynkiem Muzeum Sztuki Włoskiej zaczyna się uliczny spektakl. Uliczni artyści dzielą się na grupy i z pasją oddają się trenowaniu żonglerki. Dwie, trzy, cztery, a nawet pięć piłek i kręgli wzlatuje w powietrze do rytmu głośnej muzyki puszczanej z wysłużonego radia. Młodzi żonglerzy są na tyle dobrzy w tym co robią, że szybko wokół pałacu tworzy się okrąg gapiów. Roześmiane twarze, okrzyki niedowierzania, klaskanie w dłonie… choć na chwilę zmagający się z trudami dnia codziennego limańczycy mogą po prostu przystanąć i się uśmiechnąć.
Parque de la Exposición – popisy taneczno-wokalne
Dalej na południe jest już tylko ciekawiej. Parque de la Exposición upodobali sobie młodzi tancerze. Pojedynczo i w grupach, do muzyki ludowej i nowoczesnej, zapamiętale powtarzają fragmenty choreografii. Co ciekawe, nie robią tego dla pieniędzy – rzadko który tancerz zbiera monety do czapki czy pustego pudełka po butach. Wygląda na to, że tańcem chcą uciec w inny, bardziej kolorowy, radosny i przyjazny świat niż ten, w którym przyszło im żyć.
Parque de la Reserva – wodny spektakl
W Limie wieczór zapada szybko. Spacerujący po parku turysta nie powinien się nadmiernie niepokoić. Obecność policjantów zapewnia w parkach bezpieczeństwo nawet po zmroku. Co więcej, Parque de la Reserva koniecznie należy odwiedzić właśnie po zachodzie słońca!
Parque de la Reserva znajdziemy kierując się na południe od Parque de la Exposición, mijając stadion narodowy po lewej stronie. Wskazówką powinna być zwiększona ilość ulicznych sprzedawców przekąsek i długa kolejka cierpliwie czekających na wejście spacerowiczów. To nie pomyłka – wejście do Parque de la Reserva jest płatne, ale będą to najlepiej wydane pieniądze na wstęp w całej Limie.
Circuito Mágico del Agua
W parku znajduje się największy na świecie kompleks fontann, składający się z 13 rozrzuconych po całym parku obiektów. Przy wejściu do parku, i potem wzdłuż ważniejszych alejek, znajdziemy mapki i strzałki ułatwiające orientację w terenie.
Biorąc pod uwagę pustynny klimat Limy, natężenie ruchu ulicznego i poziom zanieczyszczenia powietrza, Parque de la Reserva przypomina prawdziwą oazę. Odgrodzony wysokim płotem od ruchliwych ulic, pełen wody, jeziorek, mostków, rzeźb i fontann ukrytych wśród zieleni przenosi spacerowicza w zupełnie inną rzeczywistość. Tu naprawdę chce się być, oddychać pełną piersią, cieszyć dostępnością wody, wilgotnym i czystym powietrzem, niespiesznym upływem czasu.
Park zwłaszcza po zmroku robi piorunujące wrażenie. Wszystkie fontanny są oświetlone i zaprogramowane tak, by wraz z podkładem muzycznym i choreografią świetlną tworzyły niepowtarzalny spektakl, każda w odmiennym klimacie. Co więcej, część z fontann jest interaktywna! Na zabawę w strumieniach wody pozwalają tu sobie nie tylko dzieci. Czy to naprawdę ciągle Lima?
Fontanny
Najwyższa z fontann, Fuente Mágica, wyrzuca wodę na wysokość 80 metrów. Podświetlona w kolorach czerwieni, stanowi pierwszy punkt wycieczki po parku i ulubione miejsce schadzek zakochanych. To także najbardziej malownicze miejsce na wspólne zdjęcie, jakie oferuje Lima.
Spacerując dalej, warto swe kroki skierować jeszcze przynajmniej w 3 miejsca. Fuente de los Ninos, czyli Fontanna Dzieci, to interaktywna instalacja wyrzucająca z poziomu gruntu gejzery chłodnej wody. Mali mieszkańcy Limy pokochali to miejsce, radosnym krzykiem reagując na każdy wybuch gejzeru. Zabawa szybko przeradza się w szaloną gonitwę między strumieniami wody, nie pozostawiając na ciałach dzieciaków suchej nitki.
Atrakcje w parku przewidziano nie tylko dla dzieci. Fuente Laberinto del Ensueño to instalacja przypominająca labirynt, w którym ściany tworzą tryskające w podłoża strumienie wody. Co pewien czas strumienie gasną, dając śmiałkom szansę na przejście bliżej centrum labiryntu. Większość nieszczęśników zostaje przyłapana gdzieś w połowie drogi i zalana strumieniami wody. Tu dorośli bawią się nie gorzej niż dzieci.
Duże brawa należą się projektantom – niedaleko fontann Fuente del Ninos oraz Fuente Laberinto del Ensueño znajdują się szatnie, w których po udanej zabawie przemoknięci, ale szczęśliwi widzowie mogą przebrać się w suche ubrania.
Ostatnią, robiącą chyba największe wrażenie na odwiedzających fontanną jest niezwykle fotogeniczna Fuente Túnel de las Sorpresas. Kilkudziesięciometrowy tunel utworzony z przepięknie podświetlonych strumieni wody przejść można suchą stopą i nie spadnie na nas nawet kropla wody. Magia? Czysta fizyka? Jedno z drugim ma wbrew pozorom całkiem sporo wspólnego.
Parque Universitario – teatr uliczny
Ostatnie dwa parki, jakie opiszę w tym artykule, zwiedzać lepiej w dzień, niż nocą. Malutki Parque Universitario położony jest u zbiegu ruchliwych ulic, w mało bezpiecznej dzielnicy Limy. Śmiało można nazwać go parkiem dla biedoty. Otoczenie jest mało ciekawe, tym bardziej cieszy ten skrawek zieleni wykrojony z miejskiej dżungli. Poza kilkoma pomnikami i ładną panoramą na centrum kultury Casona de San Marcos, najciekawszą częścią parku jest niewielki amfiteatr.
W amfiteatrze odgrywane są otwarte dla publiczności spektakle. Tematyka, sądząc z reakcji publiki, raczej luźna – śmiechu i głośnych komentarzy nie brakuje. Cieszy, że teatr łączy przedstawicieli różnych klas społecznych. Biedni obok majętnych, połączeni widowiskiem, przeniesieni w świat, gdzie wszyscy są sobie równi. Wstęp do parku jest bezpłatny. Po spektaklu koniecznie trzeba spróbować ananasa w kawałkach sprzedawanego przez przedsiębiorczego i mobilnego handlarza.
Parque del Amor – park dla bogatych
Lima to miasto olbrzymich kontrastów społecznych. Sąsiadują tu ze sobą dzielnice bogaczy (Miraflores), dzielnice ubogich (centrum) i prawdziwe slumsy. Dotychczas skupiłem się na pokazaniu życia, jakie toczy się w dzielnicach biednych. Bogaci rzecz jasna także mają swoje parki.
Najciekawszym terenem zielonym w dzielnicy Miraflores jest Parque del Amor, kompozycją i mozaikami przypominający Park Güell w Barcelonie. W Miraflores nikogo nie trzeba zachęcać do aktywnego wypoczynku. Nieopodal parku poprowadzono ścieżkę rowerową i pieszą, aktywnie wykorzystywaną przez tłumy biegaczy, rolkarzy i cyklistów. Tylko kawałek dalej szukający mocnych wrażeń mają możliwość wykupienia lotu paralotnią nad Oceanem Spokojnym.
W natłoku wrażeń i emocji refleksja nad tym kto bardziej szczęśliwy: roześmiani żonglerzy w parku dla biedoty czy zawzięci biegacze pilnujący czasówek, może nie przebić się szybko do świadomości.
Przewodnik i mapa Peru
Przed wyjazdem warto zdobyć przewodnik po Peru wydawnictwa Lonely Planet, dostępny na przykład TUTAJ. Moim zdaniem przewodnik ten bije na głowę wszystkie inne dostępne na rynku wydawnictwa o Peru. Ci, którzy chcą wyposażyć się w mapę Peru, powinni rozważyć zakup mapy niemieckiego wydawcy Reise Reise, dostępną TUTAJ za mniej niż 30 PLN. Wodoodporne, wytrzymałe na przetarcia mapy Reise towarzyszą mi na każdej wyprawie i jestem z nich bardzo zadowolony.
Pomogłem? Zainteresowałem? Doceniasz to, co robię? Podziękuj mi osobiście dołączając do grona fanów na Facebooku - dla Ciebie to jedno kliknięcie, u mnie tyle radości :)
A jeśli jesteś dopiero pierwszy raz na blogu, to najlepiej zacznij od TEJ STRONY
Cześć. Planujemy właśnie urlop wPeru. Mamy rozplanowane 6 dni na Cuzco i okolice oraz 7 dni na pobyt w Limie (tak pasują nam bilety lotnicze). Czy to za długo na Lime? AirBnB pokazało fajną miejscówę w Miraflores, ale zastanawiam się czy w tej Limie się nam po prostu nie będzie nudziło jeśli tam faktycznie strach zwiedzać.
7 dni na samą Limę to moim zdaniem za dużo. Proponuję dołożyć do planu Arequipa jako punkt między Limą a Cuzco. Piękne miasto i pozwoli się zaaklimatyzować do wysokości. W okolicy dużo atrakcji. Podróż z Limy do Cuzco to murowany ból głowy związany z chorobą wysokościową.
Fajny pomysł na zwiedzanie miasta poprzez jego parki. Tylko zdziwiło mnie to zdanie o małomównych Peruwiańczykach. Zawsze, jak poznaję kogoś z Peru, to ta zupełnie nowa dla mnie osoba w pół godziny potrafi mi streścić swoje życie, opowiedzieć o wszystkich swoich problemach, w pracy, żoną, mężem itp. Poziom szczerości zwierzeń, jaki Polacy zazwyczaj osiągają po dłuższym czasie znajomości i oczywiście… Czytaj więcej »
A to ciekawe co piszesz. Oczywiście poznałem gadatliwych Peruwiańczyków, ale byli w zdecydowanej mniejszości na tle raczej wycofanego ogółu. Albo miałem po prostu pecha? Co do tańczenia w parkach – jeśli to zwyczaj świata hiszpańskiego, to strasznie im tego świata zazdroszczę. Klimatu, nastawienia do życia, radości na co dzień i samych parków! Pamiętam szok po pierwszej wizycie w Hiszpanii. Był… Czytaj więcej »
Ta fontanna wygląda naprawdę fajnie! 🙂
Zdjęcie nie kłamie – jest fajna! 😉