Zadeptywacze świata

blog podróżniczy
Kim są zadeptywacze świata?

Podróżować każdy może?

Na pierwszy rzut oka wszystko się zgadza. Blogosfera pełna jest blogów podróżniczych, na których miłośnicy wycieczek zapamiętale opisują swoje przygody, dzielą się wrażeniami, wymieniają porady. Dedykowane fora ułatwiają tanie dotarcie w najdalsze zakątki świata, eksperci umieszczają w stopkach liczniki pokazujące ilość przelecianych kilometrów i procent zwiedzonych krajów świata. Machina ruszyła. Podróżować może każdy, bez względu na wiek, płeć i stan portfela.

Odwiedziłeś już 57% świata!

Pogoń za statystykami, chęć rywalizacji, licytacja na przeleciane kilometry i odwiedzone kraje jest jedną z motywacji dzisiejszych podróżników. 7 krajów w tydzień. Hiszpania z międzylądowaniem z Paryżu i Brukseli. Norwegia na weekend. Więcej, szybciej, jeszcze bardziej pobieżnie, byle tylko nabić licznik i dołączyć do grona globetrotterów.

Nie zrozumcie mnie źle – nie krytykuję samej idei poznawania świata w jak najszerszym wymiarze, odkrywania kolejnych krajów, zdobywania coraz to nowych doświadczeń. Zastanawiam się tylko, na ile prawdziwe, własne, autentyczne będą obserwacje dokonane na kolejnym błyskawicznym wypadzie. Na ile wartościowe będzie zdjęcie tego samego zabytku, zrobione w grupce kilkudziesięciu turystów z identycznej perspektywy, często w biegu, nie zważając na ustawienie światła i cieni? Na ile realne w końcu będą rozmowy z „lokalesami”, ograniczające się nierzadko do twardej negocjacji o cenę chińskiego magnesu na lodówkę? I w końcu: jak zmierzyć, w ilu procentach poznaliśmy dany kraj? A dane miasto?

blog turystyczny
Na ile wartościowe jest zdjęcie zrobione w tłumie turystów patrzących na to samo?

Mam duży problem z określeniem, jak dobrze poznałem Kraków, swoje miasto urodzenia. Jeszcze dłużej muszę zastanawiać się nad odpowiedzią, jaki procent Polski udało mi się poznać, zrozumieć. Ciężko pomyśleć o przyłożeniu podobnej skali do Europy, czy świata.

Z ideą błyskawicznej podróży wiąże się ściśle koncept podróży za grosze (lub za darmo).

Podróż za jeden uśmiech

Możesz podróżować nawet nie mając pieniędzy! Właściwie to prawda. Przelot z Gdańska do Oslo będzie z pewnością tańszy niż przejazd pociągiem do Krakowa. Po 2 dniach (w tym nocy spędzonej na lotnisku) przeżytych na kanapkach zabranych z domu, wracasz do Polski. Zwiedziłeś Norwegię?

W tym miejscu chcę zasygnalizować ogólne zjawisko – turysta budżetowy, którego celem jest wydanie jak najmniej, a nie zwiedzenie jak najwięcej, odwiedzane miejsca traktuje jak nierzeczywistą makietę realnego świata. Nie zdecyduje się na biletowane wejście do muzeum czy katedry, lokalny świat poznaje z perspektywy ulicy, patrząc z daleka na fasady i witryny sklepowe. Tak oglądana rzeczywistość niewiele różni się od obrazów wyświetlanych na ekranie monitora, siedząc w domu na ciepłej kanapie. Choć oczywiście dobrze wygląda na przywiezionych z wyjazdu zdjęciach.

Oszczędności

Jedząc w podróży przywiezione z domu kanapki nie poznamy lokalnej kuchni, nie spróbujemy miejscowych przysmaków, ba, nie wejdziemy nawet do restauracji żeby sprawdzić menu. Tymczasem to, co (i jak) jedzą mieszkańcy odwiedzanego kraju sporo może powiedzieć o ich nawykach, przyzwyczajeniach a nawet mentalności (porównajcie spokojną kawę w kawiarni gdzieś na greckiej prowincji z jedzonym w pośpiechu brytyjskim sandwichem).

Polecam tą firmę w walce o odszkodowanie. Mi realnie pomogli odzyskać pieniądze.
Odszkodowanie za opóźniony lot.

Idąc dalej tym tropem, nie decydując się na wejście do żadnego muzeum nie dowiemy się, z czego najbardziej dumni są otaczający nas ludzie, co leży u podstaw ich cywilizacji, poczucia dumy narodowej, odrębności. Nie wiedząc nic o lokalnych bohaterach, historii i uwarunkowaniach geopolitycznych, ciężko nawiązać satysfakcjonującą obie strony dyskusję o bieżących problemach danego kraju. Ciężko zrozumieć dany kraj.

Omijając katedry, pałace i zamki z powodu płatnego wstępu, skazujemy się na oglądanie fasady, pozbawiając się wglądu w ich zawartość. To trochę tak, jakby książkę oceniać po okładce, nie decydując się na jej przeczytanie, bo trzeba za to zapłacić. Czy wycieczka do księgarni tylko w celu pooglądania okładek ma jakiś sens?

Niestety, w ten trend wpisują się osoby kupujące bilet lotniczy w dalekie strony tylko dlatego, że jest on akurat w superpromocji. Ich podróż nie wynika z autentycznego zainteresowania krajem docelowym, a z niskiej ceny biletu. Pierwotną motywacją jest wydać jak najmniej – a co zobaczą, to kwestia drugorzędna.

zadeptywacze świata
Otagowany!

Szastanie pieniędzmi?

A teraz odwróćmy założenie: ci, których celem jest zwiedzenie jak najwięcej, a dopiero potem wydanie jak najmniej, też nie muszą trwonić pieniędzy. Sam jestem przeciwnikiem szastania pieniędzmi na wakacyjnych wyjazdach. Nie mam problemu z przespaniem się w schronisku zamiast w luksusowym hotelu, jeśli wydatnie zmniejszy to koszt całego wyjazdu. Nieraz spałem na lotnisku wiedząc, że pozwoli mi to spędzić kolejny dzień w wymarzonym kraju.

Uważam jednak, że priorytetem podróżnika, pierwszym i podstawowym celem nie może być chęć wydania jak najmniejszej kwoty pieniędzy (i pochwalenia się tym po powrocie), a chęć jak najlepszego poznania kraju. Jedno drugiego nie wyklucza, jednak punktem wyjścia musi być zawsze to drugie. Najpierw decyduję się na miejsce, które chciałbym odwiedzić, zdobywam o nim informację, czytam, a dopiero na końcu szukam możliwie najtańszego biletu.

Zadeptywacze świata i podróżnicy

Dochodzimy do sedna sprawy. Wydaje mi się, że czasem zbyt łatwo określamy się jako „podróżnicy”. Czy naprawdę nimi jesteśmy? Kim jest podróżnik, czym odróżnia się od zwykłych zadeptywaczy świata?

Zadeptywacze świata

W świetle tego, co napisałem, zadeptywacze świata to osoby biorące udział w zawodach w podróżowaniu. Jak w każdym konkursie, tak i tutaj przewiduje się ranking, podział na lepszy i gorszych, zwycięzców i przegranych. W zawodach obowiązują dwie kategorie: ilość pieczątek w paszporcie i koszt ich zdobycia. Im więcej pieczątek i niższym kosztem zdobyte, tym większa sława zadeptywacza.

Po czym poznać zadeptywacza? Zamiast odwiedzać, on „zalicza” kraje i miejsca. Kolekcjonuje je jak znaczki w klaserze. Podróż ogranicza do miejsc, które „trzeba” zobaczyć (zaliczyć), głośno narzekając na drogie bilety wstępu. Podążając utartymi ścieżkami odwiedza miejsca doskonale mu znane z Internetu, wielokrotnie opisane, jeszcze częściej sfotografowane. Czuje satysfakcję mogąc zrobić identyczne ujęcie do własnej kolekcji. Czas podróży ogranicza do niezbędnego minimum potrzebnego na oblecenie miasta, by kolejnego dnia zameldować się już w sąsiednim kraju.

blog podróżniczy okiem miszy
Za zdjęcie niektórzy są w stanie oddać bardzo wiele…

Zadeptywacze psują rynek. Nie dają zarobić sprzedawcom spoza głównych szlaków handlowych. Wymuszają koncentrację handlu w najbliższym otoczeniu najbardziej znanych atrakcji. Zachodzą tylko do sprawdzonych hoteli. Jedzą tylko w opisanych (najtańszych) restauracjach. Narzekając na ceny i komercjalizację, sami nakręcają ten fatalny trend. Banalne uwagi o odwiedzonych miejscach przywożone z wycieczki dopełniają obrazu zadeptywacza świata.

Podróżnicy

Jeszcze raz przytoczę moją definicję podróżnika – jest to osoba autentycznie zainteresowana otaczającym go światem, która nie boi się go poznawać na własne oczy. To, co charakteryzuje podróżnika, to głębokość jego podróży. Dąży on do zrozumienia otaczającej go rzeczywistości, nie boi się poświęcać czasu na pozornie bezczynne dni i spacery. Nadrzędnym celem wyprawy jest przecież odpowiedź na nurtujące od wewnątrz pytania. Podróżnik ma w sobie coś z filozofa i z dziecka zarazem, nie boi się stawiać pytań ani poszukiwać samodzielnie odpowiedzi.

Na zakończenie

W dobie tanich lotów i szybkich podróży ilość odwiedzonych krajów, pstrokata kolekcja pieczątek w paszporcie przestaje imponować. Przemieszczenie się poza Europę to wydatek rzędu 100 Euro i kwestia 3 godzin. Może zamiast stawać do wyścigu szczurów kto dalej, szybciej i taniej, warto poznać dobrze i bez pośpiechu wybrany wycinek świata? Mi osobiście imponuje podróżowanie nie dalej, ale głębiej – uważniej, rozsądniej, z poczuciem celu. Uważam, że nawet w Polsce można podróżować głęboko, wcale nie wyjeżdżając daleko.



Pomogłem? Zainteresowałem? Doceniasz to, co robię? Podziękuj mi osobiście dołączając do grona fanów na Facebooku - dla Ciebie to jedno kliknięcie, u mnie tyle radości :)

blog podróżniczy okiem miszy

A jeśli jesteś dopiero pierwszy raz na blogu, to najlepiej zacznij od TEJ STRONY

Tagi - słowa kluczowe
,

3
Dodaj komentarz

avatar
1 Comment threads
2 Thread replies
0 Followers
 
Most reacted comment
Hottest comment thread
3 Comment authors
what's up GnieznoMiszaDawid - blog podróżniczy Recent comment authors
  Subscribe  
najnowszy najstarszy oceniany
Powiadom o
Dawid - blog podróżniczy
Gość

Bardzo wartościowy wpis! Nakłania do głębokiej refleksji na temat własnego stylu podróżowania, sposobu, w jaki poznajemy swoje miejsca. Ile to razy przemknęło się przez jakieś wspaniałe miejsce, minęło się bez spojrzenia interesujących ludzi lub ucięło wartościową kulturalnie rozmowę z tubylcem, bo spieszyło się gdzieś dalej. I za czym ta pogoń? Mnie zajęło kilka lat, zanim zadałem sobie to pytanie, a… Czytaj więcej »

what\'s up Gniezno
Gość

Dziś większość ludzi woli zapłacić , polecieć w ciepłe miejsce i wylegiwać się nad basenem. Mówią, że są podróżnikami….hahahha.