Wschodnie rejony Beskidu Wyspowego są słabiej poznane i mniej popularne od centralnych beskidzkich szczytów. Ośmielę się stwierdzić, że te graniczące z Jeziorem Rożnowskim góry są miejscem odludnym. Bywa, że przez cały dzień na szlaku nie spotkamy tu ani jednego turysty. Dlaczego tak się dzieje? Ciężko powiedzieć. Przecież Pasmo Łosisińskie i jego szczyty: Sałasz i Jaworz są miejscem wyjątkowym. Z krajobrazem Beskidu Wyspowego mają niewiele wspólnego i na każdym kroku zaskakują piechura… zapraszam na Jaworz.
Szlak niebieski Limanowa -> Sałasz -> Jaworz -> Babia Góra -> Tęgoborze (5:40)
Na szlak wyruszamy w Limanowej, która z każdym rokiem zmienia trochę swoje oblicze. Można dyskutować, czy futurystyczny budynek informacji turystycznej na samym środku limanowskiego rynku dodaje, czy odejmuje miasteczku uroku. Nie ulega kwestii, że miasto aspirujące do miana stolicy regionu powinno posiadać funkcjonującą, nowoczesną informację turystyczną.
Góra Miejska
Z Limanowej ulicą Leśną podążamy niebieskim szlakiem w stronę pierwszego wzniesienia Pasma Łososińskiego: Góry Miejskiej. Góra widoczna jest z Limanowej i łatwa do zidentyfikowania – na jej szczycie stoi imponujących rozmiarów krzyż. Podejście pod Miejską Górę jest dość strome, ale bardzo dobrze oznakowane. Co kilkaset metrów ustawione są tablice informacyjne, opisujące kolejne ciekawostki przyrodnicze i warstwy lasu. Las jodłowy regla dolnego, rośliny ksenotermiczne (kto wie co to? zapraszam do komentowania), a nawet pola uprawne na zboczach góry opisane są zrozumiałym i ciekawym językiem.
Ten fragment wycieczki (podobnie jak całe Pasmo Łososińskie) jest świetnym pomysłem na krótki wypad z dzieckiem, które na każdym kroku będzie zaskakiwane nowym krajobrazem, nową porcją informacji i na pewno szybko się nie znudzi. Po kilkunastominutowym marszu natrafiamy na ciekawostkę – okrężny szlak żółty, który zaczyna się i kończy w środku lasu, trawersując zbocza Miejskiej Góry. Takie wytyczenie szlaku to prawdziwa rzadkość, zazwyczaj trasy mają swój początek w miastach, na dworcach lub na znanych rozstajach dróg (a więcej o wytyczaniu szlaków tutaj).
Miejska Góra w weekendy ożywa – grupy mieszkańców wybierają się tu:
- na spacer, żeby nacieszyć oczy przepiękną panoramą miasta rozciągającą się spod Krzyża Milenijnego na szczycie,
- na kawę (bufet zlokalizowano koło krzyża) a także na…
- pstrąga, którego smażalnia działa na szczycie sąsiedniej Łysej Góry.
Sałasz
Szlak niebieski omija sam szczyt Miejskiej Góry i prowadzi nas delikatnie w dół, w stronę Sałasza. By dotrzeć na Sałasz, turysta przekracza niewielkich rozmiarów stok narciarski, latem nieczynny, i senną wioskę o nazwie Mołówka. Wydawać by się mogło, że ten fragment trasy będzie usypiał podróżnego swą monotonią – nic bardziej mylnego! Już od początku turysta prowokowany jest zabawnymi tabliczkami ustawionymi przy trasie…
Ta „diabelska” atmosfera udziela się każdemu – zmysły wyostrzają się, a poziom akceptacji zjawisk z gatunku „nadprzyrodzonych” rośnie. Z takim nastawieniem bez najmniejszego zdziwienia przyjąć można stado czarnych owiec, wśród których radośnie biega jedna niepasująca – biała…
Uspokoić biegnące myśli może spojrzenie na znak, tabliczkę informującą o czasie potrzebnym do przejścia kolejnego odcinka trasy. Tabliczka powinna przywrócić turystę do rzeczywistości, jednak dalej nie wszystko wygląda tutaj tak jak powinno…
Minąwszy Mołówkę podążamy w górę, na powrót asfaltową drogą. Nic nie usypia czujności tak jak prosta, wyasfaltowana trasa. Asfalt budzi pozytywne skojarzenia z bezpiecznym, uporządkowanym, dobrze opisanym miastem, gdzie każda ulica ma swoją nazwę i tabliczkę, gdzie łatwo złapać transport do domu, a w razie potrzeby z odsieczą przyjść mogą kursujące taksówki. Na Sałaszu turysta jest zdany tylko na siebie.
Asfaltowy odcinek trasy jest dość krótki i kończy się nagle bardzo słabo oznaczonym skrętem w las. Jestem przekonany, że większość piechurów przegapia to zejście i traci sporo czasu wracając się później po własnych śladach. Jest prosta recepta dla tych, którzy chcą uniknąć tego losu – wypatrujcie przydrożnego źródełka. Tam, gdzie woda cienką rurką spływa rozbijając się o kamienie, tam szlak odbija w stronę lasu. Po napełnieniu butelek pyszną, chłodną wodą, ruszamy zatem dalej w dobrą stronę.
Sałasz Mały
Skrajem lasu szlak zaczyna prowadzić dość stromo w górę, aby po kilkuset metrach w końcu odbić między drzewa. Kręta ścieżka biegnąca przez zarośla jest dość trudna do odnalezienia. Aby nie zgubić się w lesie trzeba maksymalnie skoncentrować uwagę na czytaniu znaków. Kilkanaście minut później, spoceni ale szczęśliwi, docieramy na szczyt Sałasza Małego (863 m n.p.m.)
Wierzchołek Sałasza Małego to wyśmienite miejsce biwakowe. Na górze wyznaczono miejsce na ognisko, postawiono też zadaszoną ławeczkę. Warto tu przystanąć na chwilę przynajmniej z trzech powodów: pierwszym będzie zatrzęsienie słodkich malin, których krzaki pokrywają polany na Sałaszu. Drugi powód też jest natury kulinarnej, wśród krzaków malin gęsto jest także od leśnych jagód. Powód trzeci, może najbardziej poważny, to niezła panorama, którą dostrzec można ze zbocza góry.
Pasmo Łososińskie
Wspomniałem wcześniej, że Pasmo Łososińskie trochę nie pasuje do krajobrazu Beskidu Wyspowego. Faktycznie – Beskid Wyspowy, jak sama nazwa wskazuje, to zgrupowanie pojedynczych gór („wysp”) oddzielonych od siebie przełęczami. Przewyższenia w Beskidzie Wyspowym są spore i praktycznie nie występuje pojęcie grani.
Pasmo Łososińskie jest tutaj wyjątkiem. Szczyty składające się na pasmo są bardzo podobnej wysokości i nie są oddzielone przełęczami. Fakt ten sprawia, że po wejściu na Sałasz Zachodni, kolejne góry zdobywać będziemy idąc granią i zaliczając bardzo małe różnice wysokości. Ta charakterystyka czyni spacer po Paśmie Łososińskim łatwiejszym niż po innych trasach regionu.
Sałasz (909 m n.p.m.)
Gdyby nie tabliczka informacyjna, szczyt Sałasza można by łatwo przegapić. Brak różnic w wysokości, brak podejścia pod górę, w końcu brak jakiejkolwiek panoramy ze szczytu powoduje, że Sałasz jest wierzchołkiem mało atrakcyjnym. Sytuację ratują liczne tablice informacyjne obrazujące aktualny stan przyrody na Sałaszu. Dowiadujemy się z nich, że:
- psiara reglowa to ubogie pastwisko pokryte wrzosami. Nazwę bierze od porastającej ją psiej trawki.
- niegdyś z Sałasza roztaczała się piękna panorama. Obecnie zbocze zarosło sztucznie posadzonym lasem świerkowym i modrzewiowym.
- buczyna karpacka porośnięta jest gęstymi paprociami.
Słynąca niegdyś z wyjątkowych widoków, tętniąca życiem góra porosła dziś lasami i wydaje się wymarła. Czy można jeszcze dostrzec ślady aktywności ludzi na tym obszarze? Okazuje się, że tak. Po pierwsze, sama nazwa Sałasz związana jest z aktywnością pasterską. Jednak na górze pracowali nie tylko pasterze. Znajdowały się tutaj także sady, domy i pola uprawne.
Do dziś z osad ludzkich pozostały tylko zdziczałe drzewa owocowe porastające zbocza i kupy kamieni leżące przy drogach. Zaświadczają one, że kiedyś były tu pola orne. Chcąc uprawiać cokolwiek na kamienistej ziemi, kamienie trzeba było stale zbierać. Każda burza wypłukiwała kolejny fragment gleby i odsłaniała nowe kamienie. Świadectwo tej walki z naturą dają dziś kopce kamieni, na które regularnie dorzucano wypłukane przez deszcz i zebrane na polach fragmenty skał.
Jaworz (Kretówka) 921 m n.p.m.
Kontynuujemy naszą wycieczkę na wschód, w kierunku Jaworza. Sam wierzchołek i sąsiadujące z Sałaszem zbocze porośnięte jest dość gęstym lasem. Czyżby znów drzewa miały zakryć panoramę?
Okazuje się, że Jaworz ma dwa oblicza. Zachodnie zbocze, płaskie, sąsiadujące z Sałaszem jest w istocie gęsto porośnięte drzewami. Sam wierzchołek także niczym nie wyróżnia się na tle innych gór. Na szczycie postawiono tablicę informacyjną i mapę okolicy, jest także miejsce na biwak. Zbocze wschodnie ma całkowicie inne walory. Pola uprawne ciągną się tu do wysokości 800 metrów, co otwiera przepiękną panoramę na rejon Jeziora Rożnowskiego. Niedawno postawiono tutaj wysoką, 20 metrową wieżę widokową, która nie jest zaznaczona na starszych mapach.
Dalsza wycieczka w kierunku Jeziora Rożnowskiego staje się nieco monotonna. Mijamy jeszcze ciekawą kapliczkę Matki Boskiej Limanowskiej, która wybudowana została po cudzie, jaki dokonał się za pośrednictwem Matki Boskiej. Do kapliczki dobudowano drugie pomieszczenie po kolejnym cudzie – uzdrowieniu z nowotworu chorego dziecka. Trzeci cud zaowocował zasponsorowaniem tu prac renowacyjnych. Kapliczka jest przeszklona, można bez przeszkód obejrzeć jej wnętrze. Rząd ławek postawionych obok kapliczki sugeruje, że odbywają się tutaj regularne nabożeństwa.
Skrzętla
Ostatni odcinek szlaku jest obecnie asfaltowany, w przyszłym roku może już niczym nie przypominać beskidzkiej polnej drogi. Warto pospieszyć się, żeby uchwycić jeszcze niepowtarzalny urok pustych, zakurzonych beskidzkich dróg. Po dotarciu do Skrzętli zwróćmy uwagę na niecodzienny urok tutejszych chałup, a potem, uśmiechnięci po całodziennej wycieczce, spróbujmy złapać stopa do Tęgoborzy i dalej do domu.
Beskid Wyspowy
Schroniska Beskidu Wyspowego odwiedzałem z przewodnikiem „Beskid Wyspowy” wydawnictwa Rewasz. Dariusz Gacek opisuje w nim izolowane górskie „wyspy” tak często pomijane przez turystów i zapomniane przez przewodniki. Ciężko nie zgodzić się z nim, że właśnie w Beskidzie Wyspowym można jeszcze znaleźć autentyzm, spokój, puste szlaki, dziką przyrodę i życzliwych ludzi. To niepozorne pasmo górskie kryje liczne jaskinie, jeziorka, strome podejścia, wspaniałe panoramy, tajemnicze i rozległe leśne łąki… Przewodnik kupicie już za 29 PLN na przykład TUTAJ.
A tu zapoznać się możecie z całą ofertą wydawnictwa Rewasz: KLIK. Zachęcam do lektury tego moim zdaniem najlepszego wydawnictwa na polskim rynku.
PS. plecak w góry już masz?
Pomogłem? Zainteresowałem? Doceniasz to, co robię? Podziękuj mi osobiście dołączając do grona fanów na Facebooku - dla Ciebie to jedno kliknięcie, u mnie tyle radości :)
A jeśli jesteś dopiero pierwszy raz na blogu, to najlepiej zacznij od TEJ STRONY
Polecam przejechać się drogą wzdłuż rzeki Łososiny i wejść na Pasmo Łososińskie od tej strony czyli od Laskowej lub Jaworznej „szlak czarny” jest tam nawet schronisko młodzieżowe całoroczne. Z obszernej doliny rzeki Łososiny pasmo po porostu wygląda masywnie i okazale jak na co najmniej 1000 m n.p.m. Są całkiem inne panoramy więcej polan widokowych i widać tutaj różnicę wysokości patrząc… Czytaj więcej »
Piekny opis! Bardzo dziękuję za to uzupełnienie – w najbliższym czasie postaram się przejść i doświadczyć tego osobiście.
Zastanawiamy się właśnie nad wypadem w Beskid Wyspowy. Polecacie jakieś miejsce noclegowe, najchętniej pole namiotowe ?
Jeśli chodzi o pola namiotowe w Beskidzie to jest dość ubogo. Polana Wały pod Mogielicą lub Młodzieżowy Ośrodek Rekolekcyjny pod Śnieżnicą – to wszystko co oficjalnego znajdziecie w górach. Można też się rozbić na polanie przy schronisku na Kudłaczach. Ja polecam nocleg na dziko na szczycie Ćwilinu, to bardzo popularna lokalizacja i w sezonie bywa tam tłoczno 🙂
Witam, Byliśmy tam kilka lat temu. Było to jakoś w listopadzie i już był śnieg:) Temperaturka była w sam raz, więc wystarczyło tylko ciepło się ubrać i bez przeszkód można było ruszyć w trasę. To miejsce jest najlepszym przykładem na to, że góry nie muszą być wysokie żeby były piękne. Zresztą mnie nawet cieszą pagórki 300 metrowe. Polecam to miejsce… Czytaj więcej »
Dokładnie tak!