Jak powstają sanktuaria? Odgórną decyzją, kościelnym edyktem czy z wyboru wiernych? Czy od samego początku do miejsc kultu przybywają tysiące pielgrzymów? Prawosławna Koterka to młoda gwiazda wśród sanktuariów. Położona na leśnym grzęzawisku, z dala od osad ludzkich, działa na wyobraźnię i prowokuje pytania. Jeszcze mało znana, wciąż budzi kontrowersje, lecz już silnie przyciąga wiernych. Przyjrzyjmy jej się bliżej, zanim zostanie zadeptana przez tłumy pielgrzymów.
Koterka czy Tokary?
Na pierwszy rzut oka Koterka nie ma żadnych atutów, żeby stać się ważnym ośrodkiem kultu. Wręcz przeciwnie – przeciętny pielgrzym będzie miał problem, żeby odnaleźć Koterkę na mapie. Położenie cerkwi w istocie jest raczej niezwykłe. Koterkę znajdziemy schowaną pośród lasów, z dala od zabudowań, w leśnym grzęzawisku, otoczoną bagnami. Formalnie podlega ona pod prawosławną parafię Ikony Matki Bożej „Wszystkich Strapionych Radość” z siedzibą w Tokarach.
Tokary
Tokary, malutka wieś położona na granicy z Białorusią, sama w sobie warta jest odwiedzenia. Życie wsi skupione jest wokół jej centralnego punktu: drewnianego kościoła parafialnego pod wezwaniem Podwyższenia Krzyża Świętego. Jego oryginalna architektura nawiązuje do starych, drewnianych kościółków na Podkarpaciu (!), przez co budowla sprawia wrażenie starszej niż w rzeczywistości. W lasach otaczających Tokary w czasie II wojny światowej prężnie działała partyzantka. Dowódcą oddziałów był kapitan „Wania”, czyli Alfred Paczkowski. W lipcu 1944 roku we wsi stacjonował też oddział AK majora „Grzmota” – Stanisława Trędowskiego. Po wojnie Tokary zostały przedzielone na pół granicą polsko-radziecką. Porozumienie podpisano w istniejącym we wsi po dziś dzień drewnianym domu.
Droga do Koterki
Koterka to malutka osada, nawet nie wieś, położona na końcu drogi wojewódzkiej 640 prowadzącej z Siemiantycz w kierunku Białorusi. Ostatnie 10 kilometrów prowadzi przez gęsty las, niecierpliwy podróżny widząc wokół siebie same drzewa może zacząć zastanawiać się, czy aby na pewno wybrał właściwą trasę. W miarę zbliżania się do białoruskiej granicy podenerwowanie turysty tylko wzrasta, słabe oznakowanie trasy dodatkowo pogarsza sprawę. Punkt kulminacyjny podróży stanowi szlaban ustawiony w poprzek drogi – dalej na wschód już nie pojedziemy.
Ci obdarzeni słabszymi nerwami zapewne wysiądą z auta, żeby zorientować się w sytuacji. W sytuacjach kryzysowych świat widziany na własne oczy wydaje się chyba bardziej realny od tego widocznego zza samochodowej szyby. Zapach sosnowego lasu zmieszany z bagienną wilgocią podrażni zmysły przyzwyczajone do klimatyzowanej sterylności samochodu. W tym miejscu podróżny powinien całkowicie zaufać swojemu węchowi. Koterka jest cerkwią położoną na uroczysku – bagnistym, podmokłym terenie sąsiadującym z płytkim i zarośniętym jeziorkiem. Jaki budowniczy zdecydowałby się na stawianie cerkwi na takim terenie?
Z zadumy wyrywa głos pogranicznika – samochód zaparkowany jest niebezpiecznie blisko granicy i wzbudza podejrzenia. Poza standardowym pouczeniem o skutkach nielegalnego przekroczenia granicy (codziennie odnotowywanych jest kilka takich przypadków, wynikających przede wszystkich z gapiostwa – formalnie przejścia granicznego tutaj nie ma) pogranicznik wskazuje drogę do cerkwi i opowiada trochę o fenomenie tego odludnego miejsca.
Cerkiew na co dzień stoi opuszczona, niemal zapomniana. Ożywa tylko dwa razy do roku: w święto Trójcy Świętej oraz w święto patronalne (6 listopada). Dlaczego akurat w dzień Trójcy Świętej?
Objawienie w Koterce
W 1852 roku, w dzień Trójcy Świętej, na położone głęboko w lesie uroczysko Koterka wybrała się chłopka Eufrozyna Iwaszczuk. Dzień świąteczny poświęciła na zbieranie szczawiu, zamiast przeznaczyć go na modlitwę w cerkwi. Dalsze wydarzenia znamy tylko z relacji Eufozyny. Utrzymywała ona, że podczas prac objawiła jej się Matka Boska. Surowo napomniała wieśniaczkę, że święta kościelne przeznaczone są na modlitwę, a nie a pracę. Zapowiedziała ukaranie mieszkańców Koterki morowym powietrzem, jeśli nie będą modlić się o odpuszczenie win.
Przestraszona wieśniaczka pobiegła po poradę do proboszcza parafii w Tokarach, gdzie znajdowała się wówczas najbliższa cerkiew. Ten zdecydował o postawieniu na uroczysku krzyża. Od tego momentu rozpoczęły się pielgrzymki do uroczyska i pierwsze doniesienia o wymodlonych cudach. Asesor Piotr Zalewski, brat współwłaściciela Tokar, prowadził nawet zeszyt z opisem cudów. Kościół prawosławny musiał odnieść się do tych niezwykłych wydarzeń. Specjalnie powołana komisja orzekła, że cudu nie było, a proboszcza usunęła z placówki w Tokarach. Postawiony na uroczysku krzyż przeniesiono na pobliski cmentarz.
Takie rozstrzygnięcie nie zostało zaakceptowane przez wiernych. Kontynuowali pielgrzymki do uroczyska, nawiedzając to miejsce szczególnie licznie w kolejne rocznice cudownych wydarzeń, święto Świętej Trójcy. Tradycja ta przetrwała do dziś. W miejscu, w którym początkowo stał przeniesiony krzyż, wytrysnęło źródełko. Wodzie ze źródełka natychmiast zaczęto przypisywać cudowne właściwości. Niedługo później przepowiednia z objawienia spełniła się – wieś nawiedziła epidemia cholery. Chorzy szukali ratunku pielgrzymując na uroczysko i zanosząc krzyże ofiarne. Wielu z nich stoi wokół cerkwi do dziś.
Kolejni biskupi konsekwentnie odrzucali prośby o wybudowanie kaplicy na uroczysku i zaprzeczali wyjątkowości tego miejsca. Nie powstrzymało to jednak ludzi od pielgrzymowania do Koterki. Może to być dowód, że pomimo krytycznego stanowiska hierarchów, to wierni ostatecznie decydują, czy miejsce stanie się sanktuarium, czy też zostanie zapomniane (zobacz też tutaj).
Budowa cerkwi
Minęło pół wieku. W 1906 roku dzieci tych, którzy postawili pierwsze krzyże na uroczysku wraz ze swoim duchownym, ojcem Konstantym Sawiczem, zwrócili się do hierarchów o pozwolenie na odbycie procesji do świętego miejsca. Biskup grodzieński Michał niespodziewanie na procesję zezwolił. Co więcej, zaproponował, aby w procesji wzięli też udział wierni z sąsiednich parafii. W trzeci dzień Trójcy Świętej odbyła się w Koterce wielka uroczystość, po której biskup w końcu wyraził zgodę na budowę cerkwi. Na miejsce budowy nie przestawali przybywać szukający pomocy w chorobach wierni. Szerokim echem odbiło się uzdrowienie śmiertelnie chorej Anny Briancewej z Kazania w Rosji, która stała się później jedną z głównych fundatorek cerkwi.
19 maja 1909 roku, znów w trzeci dzień Trójcy Świętej, położono pod budowę kamień węgielny. Pierwszymi ofiarodawcami byli leśnicy, którzy przekazali 284 sztuk drewna pod budowę świątyni. Prace posuwały się w szybkim tempie, biorąc pod uwagę trudności architektoniczne. Zbudowanie dużej cerkwi na terenie bagiennym stanowiło nie lada wyzwanie. Budowniczowie poradzili sobie z tym problemem, cerkiew do dziś nie ma śladów pęknięć i stoi idealnie w pionie. Misternie wykończona od wewnątrz i od zewnątrz, cerkiew została wyświęcona 29 lipca 1912 roku.
Cerkiew obecnie
Jak już wspomniałem, po II wojnie światowej Tokary zostały przedzielone granica polsko-radziecką. Dawna cerkiew i cmentarz znalazły się poza granicami polski. Od tego czasu cerkiew na uroczysku spełnia rolę świątyni parafialnej dla okolicznych wsi: Tokar, Wilanowa i Klukowiczów. W niedziele i święta odbywają się skromne msze święte, a dwa razy do roku duże uroczystości, na które zjeżdżają pielgrzymi z odległych parafii, w tym z Białorusi. Cerkiew odwiedzana jest także przez turystów i pielgrzymów, którzy doceniają ciszę, spokój i wyjątkową, tajemniczą aurę tego miejsca. Kto wierzy, nabiera wody ze świętego źródełka dla siebie lub dla najbliższych…
Polska Egzotyczna
Koterkę zwiedzałem na rowerze z przewodnikiem „Polska Egzotyczna” Grzegorza Rąkowskiego. Mikroświat polskiego pogranicza, mieszanki języków, kultur i krajobrazów fascynuje mnie od dawna. Ten wpis jest kolejnym już artykułem poświęconym odkrywaniu Polski Egzotycznej, poznawaniu białych plam na mapie Polski. To, co nieznane, mamy przecież na wyciągnięcie ręki.
- „Polska Egzotyczna” kosztuje już 29,90 PLN i możecie ją kupić TUTAJ, warto!
- A TUTAJ zapoznać się możecie z całą ofertą Rewasza. Zachęcam do lektury tego moim zdaniem najlepszego wydawnictwa na polskim rynku.
PS. plecak na podróż już masz?
Pomogłem? Zainteresowałem? Doceniasz to, co robię? Podziękuj mi osobiście dołączając do grona fanów na Facebooku - dla Ciebie to jedno kliknięcie, u mnie tyle radości :)
A jeśli jesteś dopiero pierwszy raz na blogu, to najlepiej zacznij od TEJ STRONY
Dodaj komentarz