Czy są jeszcze na świecie obszary niezbadane, nietknięte ludzką stopą, niemal dziewicze? Pierwsze, co przychodzi mi na myśl, to Syberia. Pokryta w większości lasem, zimna, olbrzymia, niedostępna. Nieprzebyta tajga, gdzie nie znajdziemy ani spektakularnych zabytków, ani rozwiniętej infrastruktury turystycznej, pozostaje wciąż niemal niezbadanym zakątkiem naszej planety. A Polska? Czy tu wszystko jest już oczywiste? Próbując odpowiedzieć na to pytanie, wybierzemy się do polskiej tajgi.
Puszcza Romincka
O jej istnieniu mało kto wie. Z łatwością przypominamy sobie Puszczę Białowieską, miłośnicy lasów wymienią Puszczę Niepołomicką, Kampinoską czy Knyszyńską. W odróżnieniu od swych bardziej znanych koleżanek, Puszcza Romincka, położona z dala od szlaków turystycznych, za jeziorami mazurskimi, przedzielona granicą, zawsze miała problem z przyciągnięciem turystów. Wielkie Jeziora Mazurskie stanowią skuteczną zaporę, która wyczerpuje zainteresowanie odwiedzających. Na puszczę sił albo czasu już nie starcza.
PKP dowozi nas oczywiście tylko na skraj Pojezierza Mazurskiego. Dalej nie pojedziemy. Olsztyn i silna pokusa, aby „odpocząć”, „pozwiedzać”, „rozejrzeć się”. Dworzec autobusowy jest tak brudny i odrapany, jakby celowo miał zniechęcać turystów do dalszej podróży. Przedzieramy się przez rozkopane, zagubione w remontach miasto. Kto zdecydował o rozkopaniu ulic akurat w pełni sezonu? Napierający tłum turystów musi zadawać sobie to samo pytanie. Chce nam się dalej jechać? Dopiero kupiony bilet do Gołdapi ucina dyskusję.
Chcąc poznać Puszczę Romincką nie mamy zbyt wielu alternatyw. Ta wyjątkowo gęsta jak na polskie warunki puszcza przecięta jest na południowym skrawku tylko jedną drogą 651 z Gołdapi do Sejn. Gołdap to przede wszystkim uzdrowisko, funkcję bramy do Puszczy Rominckiej pełni niejako przy okazji. Wysiadając z PKS łatwo dowiemy się, jak dotrzeć do tężni, strzałki pokierują nas chętnie nad jezioro i na Rynek. O Puszczy ktoś chyba zapomniał…
Puszcza Romincka: szlaki turystyczne
Na Rynku w Gołdapi istnieje możliwość wypożyczenia rowerów. To chyba najwygodniejszy sposób zwiedzania Puszczy Rominckiej. W mapę puszczy najlepiej zaopatrzyć się jeszcze przed wyjazdem. Najkrótszy, zielony szlak prowadzący przez puszczę ma 33 kilometry, trzyma się z dala od głównej drogi, blisko granicy państwowej z Rosją. Turystę prowadzi przez najdziksze ostępy, przecina bagna, rzeczki, leśne polany. Szlak łączy Stańczyki z Gołdapią. Odludne położenie wymusza przejście (albo przejechanie) szlaku praktycznie w całości. Dla tych, dla których 33 kilometry pieszo to za wiele, jedyną alternatywą pozostaje rower.
Szlak czerwony wytyczony został z myślą o tych bardziej strachliwych. Nie zapuszcza się zbyt głęboko w las, unika miejsc odludnych, niezbadanych, jako rekompensatę oferując liczne ścieżki krajoznawcze i bliskość bezpiecznej, głównej szosy. Niepewni, czego oczekiwać po puszczy, w której występują wszystkie poza żubrem gatunki zwierza łownego, wybieramy na początek trasę czerwoną.
Szlak czerwony Puszczy Rominckiej
Galwiecie
Czerwony szlak łączy najstarsze istniejące do dziś osady położone wokół puszczy. Kultura pruska, która rozwijała się na tych obszarach, upadła pod naciskiem Krzyżaków w XIII wieku. Ludzie zaczęli ponownie zasiedlać ten surowy obszar dopiero w wieku XVI – najpierw byli to Litwini, później Polacy. I to właśnie z XVI wieku pochodzi jedna z najstarszych wsi w rejonie, założona w 1531 roku jako majątek szlachecki – Galwiecie.
Według przewodnika, znajduje się tu neoklasycystyczny pałac z 1920 roku wraz z parkiem podworskim, a wieś „ze względu na położenie jest atrakcyjna turystycznie”. Niestety, czasy PGR surowo potraktowały Galwiecie. Dworek nie jest dostępny dla zwiedzających, park zarósł, a harmonię miejsca psują zrujnowane ceglane szopy i magazyny.
Pluszkiejmy
Minąwszy Galwiecie, szlak prowadzi dalej przez pola, odkrytym terenem do Pluszkiejmów. Miłośnicy puszczy będą trochę rozczarowani, drzewa widać na tym odcinku tylko z daleka. Ci, którzy będą mieli szczęście przemierzać szlak latem, na pewno zaobserwują pewną niesprawiedliwość: oto skupione w cieniu stada krów bez cienia współczucia obserwują pracujących w pocie czoła rolników. Huczące kombajny, sypiące się kłosy, festiwal sierpniowych barw nie robi najmniejszego wrażenia na krowach. Role odwracają się dopiero popołudniem, gdy mieszkańcy zazdroszcząc krowom tłumnie skupiają się w cieniu, na brzegu Jeziora Czarnego, chcąc zażyć trochę ochłody.
Błąkały
Dzisiejszą wycieczkę kończymy w miejscowości, która w niezrozumiały sposób dziwnie mnie przyciągała. Czy to ta niecodzienna nazwa? Poza sklepem turysta nie znajdzie tu zbyt wiele. Jednak nawet sklep w tych rejonach jest sprawą dużej wagi. Pluszkiejmy zaszczytu posiadania własnego sklepu nie dostąpiły. Posiliwszy się na schodach tego zaskakująco dobrze zaopatrzonego miejsca, znów pełni wigoru, rzucamy bardziej uważne spojrzenie na Błąkały.
Osada jest najmniejsza z możliwych, to zaledwie kilkanaście domów rozrzuconych po polach. Nie, rozrzuconych to złe słowo – domki ustawione są w równych szeregach, zaprojektowane według wspólnego zdaje się wzorca. Czy to jeszcze kochający porządek niemiecki architekt, czy po prostu niechęć do wychylania się przed szereg nadały Błąkałom taki, a nie inny układ? W pobliżu dzikiej i nie do końca zbadanej Puszczy Rominckiej niechęć do wyróżniania wydaje się co najmniej uzasadniona.
Szereg domów wskazuje drogę wgłąb puszczy, zielony szlak, którym pójdziemy jutro. Dziś robi się już szaro, a kto wie co czeka turystę w Puszczy Rominckiej po zachodzie słońca? Łosie, jelenie, żbiki, jenoty, wilki, rysie, borsuki, kuny, gronostaje, zające, wydry i bobry na pewno.
Puszcza Romincka – szlak zielony
Pluszkiejmy, Galwiecie, Błąkały, Stańczyki… Jest w tych nazwach coś niewytłumaczalnego, co działa na moją wyobraźnię. Jakby historia dawnej wielkości zamknięta w dziś mało mówiących rzeczownikach. I ten śpiewny, wschodni zaśpiew idealnie komponujący się z nazwami. Przy granicy z Litwą ludzie zwyczajnie nie mogli nazywać osad inaczej, nazwy odzwierciedlają sposób, w jaki mówili (i mówią) na co dzień.
Stańczyki
W Błąkałach podejmujemy ostatnią, bezskuteczną próbę ucieczki przez Puszczą – odbijamy na szosie 651 w prawo, a nie w lewo, by wyjętą jak z bajki aleją dotrzeć do mostów w Stańczykach. Mosty są pozostałością po budowanej przez Niemców jeszcze przed wojnami światowymi linii kolejowej. Dziś wysokie na 180 metrów, zagubione w lasach budowle przywodzą na myśl raczej rzymskie akwedukty niż dzieła Rzeszy. Podobnie jak akwedukty, poza cieszeniem oka przypadkowych turystów, nie służą już żadnemu celowi.
Puszcza Romincka
Nie udało się uciec. Po krótkiej wizycie w Stańczykach, w końcu wchodzimy na zielony szlak prowadzący w sam środek polskiej tajgi, gdzie odbije się od granicy polsko-rosyjskiej i zawróci na południe. Szlak początkowo jest dość monotonny. Prosta po horyzont polna droga prowadzi na północ, po obu stronach mamy zwarty, choć niski, las iglasty. To, co od początku budzi zdziwienie, a może nawet lekki niepokój, to cisza.
Przywykły do szumu miasta podświadomie szukam dźwiękowych punktów odniesienia, a tych brakuje. Zastanawiam się, czy w w małopolskich lasach ptaki nie są jednak głośniejsze i bardziej krzykliwe? Zwarta gęstwina drzew zatrzymuje nawet wiatr, który wcale nie szumi mocno gałęziami.
Po przekroczeniu strumienia krajobraz zmienia się. Wbrew może pierwszym skojarzeniom, okolice Puszczy Rominckiej nie są równym, nizinnym terenem. Puszcza leży w naturalnym obniżeniu terenu pomiędzy dwoma masywami polodowcowymi. Przepływa przez nią kilka, a może kilkanaście małych rzeczek. Obniżenie terenu, gęsta roślinność i działalność bobrów oznacza, że spora część puszczy to tereny podmokłe i bagienne. Deniwelacje przekraczają 100 metrów, przemierzając puszczę wszerz ciągle bądź to wchodzimy, bądź właśnie schodzimy z kolejnego pagórka.
Bagnisty, niedostępny dla ludzi teren kojarzy mi się z dzikim zwierzem. Podobne skojarzenia musiał mieć w XIX wieku cesarz niemiecki Wilhelm II, który w puszczy ustanowił swoje prywatne terytorium łowieckie. Głazy Wilhelma, zaznaczające miejsca ubicia najbardziej dorodnych jeleni, poukrywane są w puszczy do dziś.
Im dalej na północ, tym drzewa robią się wyższe, a w lesie ciemniej. Na drodze pojawiają się znaki, że część zwierzyny zdążyła wymknąć się nagonkom za cesarza Wilhelma.
Przy granicy z Rosją atmosfera robi się nieco duszna. Podmokły teren stanowi raj dla komarów, są one skuteczniejszymi strażnikami granicy niż niejeden uzbrojony żołnierz. Wycofujemy się w popłochu.
Otoczeni przez drzewa, ciszę i komary, zaczynami wybiegać myślami przez siebie, myśląc coraz częściej o kolacji. Tymczasem przed nami ciągle 10 kilometrów marszu… Ostatni odcinek szlaku zielonego prowadzi przez pola w okolicach znanych nam Galwieci. Momentami ścieżka znika zupełnie wśród traw; szlak ewidentnie nie należy do najbardziej uczęszczanych. Zaskoczone naszą obecnością żurawie wzbijają się z krzykiem do lotu. Spłoszone przez żurawie sarny rzucają się w poprzek pola do ucieczki. Oświetlone zachodzącym słońcem pola wyglądają na całkowicie nietknięte ludzką ręką. Małe bezkrwawe safari kończy zając, który zamiast pozować do zdjęcia postanawia grubiańsko wystawić swój zad.
Do Gołdapi docieramy już po zmroku, noc zamyka się za nami wśród drzew. Światła miasta w takiej scenerii kojarzą mi się z bezpieczeństwem, ciepłem i schronieniem, mimo że jestem ponad 600 kilometrów od domu.
Literatura
Mapę Puszczy Rominckiej dostać niełatwo. Polecam mapę wydawnictwa WZKart, kosztuje niewiele, bo tylko 13 PLN. Zobacz TUTAJ.
Jeśli chodzi o przewodnik po Warmii, warto rozważyć zakup książki wydawnictwa Bezdroża, dostępnej TUTAJ.
PS. plecak na podróż już masz?
Pomogłem? Zainteresowałem? Doceniasz to, co robię? Podziękuj mi osobiście dołączając do grona fanów na Facebooku - dla Ciebie to jedno kliknięcie, u mnie tyle radości :)
Dodaj komentarz
12 komentarzy do "Puszcza Romincka, polska tajga"
Polecam tworzoną mapę całego powiatu gołdapskiego (min. puszczy w wersji na PC i Telefon. dostępna pod adresem http://www.atrakcje.goldap.info
Piękna to kraina. Jedyne co odstrasza, to te komarzyska ;).
Super zdjęcia! Mazury i Warmia naprawdę to piękne krainy.
Niesamowity wpis, chyba już wiem co w najbliższym czasie należy odwiedzić, tylko… może w następnym roku przy odrobinie szczęścia trafi się pogoda 🙂 PS. Super zdjęcia 🙂
Dziękuję za miłe słowa!
@Ania, Stańczyki też wyjątkowe na mapie Polski 😉
@Grgur, wyślę to zdjęcie na forum łowieckie, może pomogą w identyfikacji. Jak nie oni, to już tylko zoo 😀
Przypomniały mi się wakacje w Błaskowiźnie, już w dość odległych czasach. Do puszczy niestety nie dotarłam, ale było blisko, bo odwiedziłam Stańczyki:) Ciekawa okolica:)
Świetny teskt 🙂 Czujemy się zainspirowani